slide 1

Prof. Matyja: Dyplomatyczna bańka mydlana

Andrzej Jędrzejewski włącz .

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Dziennik Narodowy

W Polsce mamy do czynienia z dyplomatyczną bańką mydlaną, której powodem jest uchwalenie ustawy Just Act 447 w USA. Od miesięcy czytamy w prasie i w internecie hasła tego typu: „zagrożenie dla dobra Polski”, „cios w polską suwerenność”, „okradanie Polski”, „Żydzi chcą od nas 300 mld dolarów”. Organizowane są liczne protesty i marsze, komentarze i konstrukcja czarnych scenariuszy nie ustają. Żydzi i Izrael oskarżają w odwecie Polaków o antysemityzm. W tych warunkach rodzi się nawet anty-antysemityzm. Krótko mowiąc, „mleko się wylało” – ale czy ta panika jest uzasadniona?
 

Spłata już była

Bezspornym faktem jest, że Żydzi utracili znaczną część mienia w Polsce w wyniku tragicznych wydarzeń w czasie ostatniej wojny światowej. Dlatego w lipcu 1960 r., rząd Polski podpisał ze Stanami Zjednoczonymi umowę, zgodnie z którą zobowiązał się zapłacić 40 mln ówczesnych dolarów amerykańskich za całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA (żydowskiego pochodzenia), zarówno osób fizycznych jak i prawnych z tytułu nacjonalizacji i innego rodzaju przejęcia przez Polskę mienia tychże obywateli, które nastąpiło w Polsce przed dniem podpisania i wejścia tej umowy w życie. Spłata tego zobowiązania przez Polskę następowała regularnie w rocznych ratach i została w całości spłacona w styczniu 1981 r.

Po prawie 40 latach roszczenia USA pojawiają się ponownie, tym razem w postaci ustawy JUST Act 447, co powoduje zrozumiałe oburzenie. To oburzenie jest tym większe, gdyż aktualne roszczenia są nieuzasadnione i przede wszystkim skonstruowane w ramach wewnętrznego prawa amerykańskiego. Tu rodzi się pytanie: czy „era Holocaustu” obejmuje też okres po roku 1960?! Nie jest jednak tajemnicą, że żydowski lobbying w Kongresie Stanów Zjednoczonych jest mocny – a tam, gdzie grupy interesów mają coś do powiedzenia, można również wykreować odpowiednią ustawę.

JUST Act 447

Dlaczego jedna ustawa wzbudza tyle emocji? W tym akcie prawnym chodzi o wypłacenie odszkodowań dla ofiar Holocaustu i ich rodzin, które nie otrzymały dotąd odszkodowania za straty wojenne i powojenne. Ustawa jest bardzo nieścisła, bo nie definiuje dokładnie i jasno ani podmiotu ani czasu – czyli podstawowych elementów, do których się odnosi. Generalnie, termin Holokaust należy rozumieć w odniesieniu do ludobójstwa innych prześladowanych grup etnicznych, narodowych i społecznych oraz więźniów politycznych w obozach koncentracyjnych. Powszechnie pojęcie to związane jest jedynie albo przede wszystkim z ludobójstwem Żydów w czasie II Wojny Światowej – i to jest pojęcie zawężone. Holocaust oznacza, albo powinien oznaczać, zagładę ludności jakiejkolwiek narodowości, nie tylko żydowskiej. Ustawa odnosi się czasowo do „ery Holocaustu”. Jaka to konkretnie „era”? Czy to lata 1933-45 czy też „tylko” lata 1939-1945? Czy „era Holocaustu” to również tzw. lata stalinowskie, a więc powojenne? Tych konkretów brakuje w ustawie JUST. W każdym razie ten akt prawny odnosi się do osób, które przeżyły Holocaust oraz innych ofiar nazistowskich prześladowań – a więc nie tylko Żydów.

Być może Żydzi uważają się za naród wybrany, ale który naród nie ma takiego samego zdania o sobie? Jesteśmy więc przy kwestii interpretacji ustawy. Dlaczego interpretuje się ten amerykański wewnętrzny akt prawny tylko w kategoriach odszkodowania dla Żydów? Przyjmijmy teoretycznie, że „era Holokaustu” to okres II wojny światowej, choć ta czasowa definicja prowokuje dyskusje. Tu należałoby się zastanowić, ile narodowości ucierpiało w okresie wojennego Holocaustu i komu należy się odszkodowanie. Przy czym kwestia odszkodowania dotyczy nie tylko kierunku od Polski na zachód, ale również, a może przede wszystkim, od Polski na wschód. W tym kontekście ustawa wychodzi Polsce naprzeciw, bowiem także Rosja powinna uregulować kwestie odszkodowań wobec Polski. O roszczeniach Polski wobec Niemiec już nie wspominam, bowiem wiadomo, że jakikolwiek rachunek władze w Warszawie winny najpierw przesłać do Berlina, a potem – albo równolegle – do Moskwy. Ustawa jest oczywiście tendencyjna, ale również niejasno sformułowana, więc każde państwo może praktycznie interpretować ją na swoją korzyść. Dlatego nie ma tu żadnych podstaw do jakiejkolwiek paniki.

Co ustawa JUST oznacza w praktyce prawa międzynarodowego?

Ustawa zobowiązuje sekretarza stanu USA do złożenia sprawozdania dotyczącego sytuacji prawnej i systemowej w 46 krajach, w tym w Polsce, które podpisały w 2009 roku tzw. Deklarację Terezińską w Czechach. Właśnie ta deklaracja jest podstawa prawnomiędzynarodową do wykonania raportu, obejmującego procedury administracyjne, sądowe, w szczególności dotyczące zwrotu mienia tam, gdzie jest to możliwe, wypłaty słusznego odszkodowania tam, gdzie zwrot jest niemożliwy i wreszcie przeznaczania mienia, które nie ma spadkobierców na cele edukacyjne i społeczne, w szczególności pomoc ofiarom Holocaustu.

Wychodzę z założenia, że chodzi tu w pierwszej linii o informacje o stanie zaspokajania roszczeń dla obywateli Stanów Zjednoczonych, bowiem ustawa JUST wchodzi w zakres wewnętrznego prawa amerykańskiego. Krótko mówiąc, Izrael nie powinien mieć żadnych podstaw roszczeniowych w stosunku do Polski. Warto zaznaczyć, że w ustawie nie ma, bo nie może być, jakiegokolwiek przymusu zwracania mienia, czy wypłaty odszkodowań, przez obywateli 46 państw. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Ustawa, jak już wcześniej wspomniałem, jest elementem wewnętrznego prawa USA, a państwo to jest suwerenne i może uchwalać dowolne ustawy. Ale USA nie mają prawnego dyktatu nad światem ani nie uchwalają prawa uniwersalnego/globalnego, choć często odnosimy takie wrażenie. Więc pytam po raz kolejny: po co ta cała panika?

Otóż, media wyolbrzymiają zagrożenie dla Polski ze strony USA i Izraela (co ma Izrael do „konfliktu” polsko-amerykańskiego?). Donoszą o możliwych represjach: od nieoficjalnych nacisków przez oficjalny lobbying aż po sankcje, np. bojkot polskich produktów, cła zaporowe, odmowy udzielenia kredytu itp. Stosunkowo nowym hitem medialnym jest możliwość zaszantażowania Polski przez USA w sprawie instalacji tarczy antyrakietowej i całej rozbudowy potencjału obrony przeciwrakietowej na terenie naszego kraju. A że koszt tej inwestycji będzie wynosić prawdopodobnie ok. 300 mld dolarów (sic!), więc media wykreowały wizję, że roszczenia żydowskie opiewają na taką sumę. Oczywiście, ani w pierwszym ani w drugim przypadku kwota ta nie ma najmniejszej racji bytu. Tak więc Polacy sami kreują nieprawdopodobne liczby, które organizacje żydowskie mogą tylko z wdzięcznością przejąć i pobłogosławić.

W międzyczasie zapomniano o tarczy przeciwrakietowej i pisze się o żadaniach Izraela wobec Polski właśnie w wysokości 300 mld. Jeszcze „lepsze” jest straszenie społeczeństwa koniecznością wyprzedaży majątku narodowego, aby uzyskać środki na spłatę roszczeń. Wytworzyła się więc paranoidalna sytuacja, do której wciągnięte zostało zupełnie niepotrzebnie państwo Izrael. Tymczasem nie wolno obecnie spekulować na temat wielkości odszkodowań, które Polska powinna zapłacić osobom obcych narodowości za „erę Holokaustu”, bo jakakolwiek podana kwota nie ma w tej fazie racji bytu. Faktem jest, że nie ma tak naprawdę żadnych poważnych wyliczeń. W ustawie zaś napisano, że odszkodowania mają być wypłacone zgodnie ze światowymi standardami w przypadku odszkodowań wojennych i podobnych. Chodzi tu więc o sprawiedliwie, a nie pełne odszkodowania, które zwykle są niemożliwe. Poza tym, nie wiadomo jeszcze tak naprawdę, kto i komu ma płacić. Polskie protesty powinny być skierowane raczej przeciwko deklaracji z Terezina (którą polski rząd dobrowolnie podpisał), bowiem ta deklaracja wchodzi w zakres prawa międzynarodowego. Ale jak wiadomo, żadna deklaracja nie ma charakteru wiążącego dla państwa-sygnatariusza. Natomiast na mocy ustawy JUST Act 447 żadne sankcje nie znajdują umocowania.

Suwerenność

Warunkiem koniecznym każdego państwa do jakiegokolwiek działania we własnym interesie jest jego suwerenność. Dlatego cieszmy się, że od 30 lat Polska jest ponownie suwerenna i strzeżmy tej suwerenności jak oka w głowie. Oczywiście ciągle słyszy się nie do końca przemyślane pomysły, aby w Konstytucji RP dokonać zapisu związanego z przynależnością Polski do Unii Europejskiej i do NATO i nadrzędnością prawa tych instytucji nad prawem polskim. To są jednak na pewno tylko niestosowne żarty wybranych polityków. Bo jeśli nie żarty, to co?

Myślę jednak, że nikt tych „żartów”nie bierze poważnie, bowiem oznaczałoby to ograniczenie polskiej suwerenności, a tym samym oddanie części prerogatyw władczych organom ponadnarodowym, albo jeszcze lepiej – państwom, które mają ostatni głos w UE i NATO. A to byłby definitywny powrót do sytuacji z czasów PRL. Dlatego uważam spekulacje niektórych polskich polityków, igrających z ograniczeniem polskiej suwerenności na rzecz instytucji ponadnarodowych, za bardzo niebezpieczne i niesmaczne. Aktualna „wojna dyplomatyczna”, bo jak to inaczej nazwać, jest przykładem na to, jak ważną jest niezależność i niezawisłość, a więc suwerenność Polski. Dodam tutaj, że decyzja podjęta przez Naród przy urnie wzmocniłaby i potwierdziłaby jeszcze bardziej suwerenny charakter państwa – zgodnie z art. 4 Konstytucji RP.

Rola polskiego rządu i dyplomacji

Co robi polski rząd w tej w sumie paradoksalnej sprawie? Niestety, nie wiemy co robi i czy cokolwiek robi. Naród jest wzburzony, wytworzyła się tzw. dynamika własna w kraju i wśród Polonii. W tej sytuacji premier polskiego rządu powinien uspokoić wzburzone społeczeństwo, osobiście albo za pośrednictwem swojego rzecznika. Wypowiedzieć się na temat interesów Narodu Polskiego i raison d’être Polski. Powinien informować i przede wszystkim uspokajać społeczeństwo na bieżąco. Ważna rola przypada tutaj dyplomacji polskiej, która powinna prowadzić półoficjalne negocjacje pozakulisowe, aby bez wzburzania opinii publicznej doprowadzić ten niewypał dyplomatyczny do szczęśliwego końca. Czy polska dyplomacja potrafi prowadzić takie nieformalne rozmowy?

Chodzi tu bowiem o ingerowanie w wewnętrzne sprawy USA, gdyż ustawa JUST act 447 jest wewnętrznym prawem amerykańskim. To delikatna sprawa, ale dyplomaci są po to, aby zajmować się takimi właśnie delikatnymi kwestiami. Dyplomata, np. ambasador, to również lobbista szukający ustawicznie kontaktów z ośrodkami władczymi innych państw i powinien być wyprobowany w prowadzeniu nieformalnych negocjacji. Dyplomacja to nie zabawa dla grzecznych dzieci, ani nie tylko odwiedzanie środowisk polonijnych, lecz ciężka i odpowiedzialna praca. Pocieszam się jednak, że działania polskiego rządu i polskiej dyplomacji „idą pełną parą” zakulisowo i wkrótce doczekamy się pozytywnych efektów tych działań (?).

Czy ustawa JUST jest przemyślana?

Wróćmy jednak do ustawy JUST act 447. Nie wymaga komentarza fakt, że ta ustawa nie jest do końca przemyślana. W grę wchodzi 46 państw mających spłacać odszkodowania ofiarom ludobójstwa (Holokaustu). W którym kraju to spłacanie ma się zacząć, a w którym skończyć? Czy Polacy będą najpierw czekać na spłatę odszkodowań przez Niemców i Rosjan, aby uzyskać środki na wypłacenie odszkodowań np. Żydom? Piszę Żydom, a nie Izraelowi, bowiem państwo izraelskie w okresie żydowskiego Holokaustu nie istniało. Ustawa jest wewnętrznym uregulowaniem prawnym w USA – jest więc moralna sugestia uregulowania tzw. „kwestii roszczeniowych” i dotyczy, jak już wspomniałem „ery Holocaustu”. Egzekwowanie tych uregulowań leży jednak całkowicie w gestii i dobrej woli suwerennych państw. Uchwalając ustawę JUST Act 447 Kongres USA skompromitował się. Żadne państwo nie powinno, bezpośrednio czy pośrednio, w ramach swojego wewnętrznego prawa ingerować w sprawy innych państw. Od tego jest prawo międzynarodowe i jego instytucje – w tym wypadku ONZ.

Potęga i dominacja USA w polityce światowej nie upoważniają władz amerykańskich do jakiegokolwiek sugerowania innych podmiotom międzynarodowym, jak powinny postępować. Dlatego śmieszy mnie wręcz wypowiedz ministra spraw zagranicznych USA Mike’a Pompeo, który ingeruje w wewnętrzne sprawy polskie i wzywa polskie władze, aby poczyniły postępy w zakresie kompleksowego ustawodawstwa dotyczącego restytucji mienia prywatnego dla osób, które utraciły nieruchomości w dobie Holocaustu.

Ciekawe, czy amerykański dyplomata będzie też nawoływał władze np. Rosji i Ukrainy do podobnych „postępów”? Ustawa JUST nie jest ani spójna, ani logiczna, ale przede wszystkim nie jest „przekładalna” w praktyce międzynarodowej. Oczywiście nikt tu nie neguje potrzeby prowadzenia polityki zadośćuczynienia za ludobójstwa – jednak powinno się to dziać na arenie międzynarodowej i z udziałem wszystkich zainteresowanych i przede wszystkim dla wszystkich poszkodowanych. Nie zapominajmy, że Polska jest dużym demokratycznym krajem, położonym w centrum Europy, niezawisłym, dumnym i przede wszystkim suwerennym. I ta świadomość powinna wystarczyć, aby Polki i Polacy mogli bez obaw i optymistycznie spoglądać w przyszłość.

Rząd polski podpisał suwerennie Deklarację z Terezina i powinien ją również suwerennie interpretować i informować polskie społeczeństwo na bieżąco. Zaś dramaturgia związana z ustawą JUST Act 447 to dyplomatyczna i medialna banka mydlana.

Prof. Mirosław Matyja

—————————

Mirosław Matyja – politolog, ekonomista i historyk. Absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Uniwersytetu w Bazylei. Pierwszy doktorat w dziedzinie nauk ekonomicznych na Université de Fribourg w Szwajcarii w 1998 r., drugi doktorat: w dziedzinie nauk humanistycznych na Polskim Uniwersytecie Na Obczyźnie PUNO w Londynie w 2012 roku, oraz trzeci doktorat: w dziedzinie nauk społecznych na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w 2016 roku. Mirosław Matyja jest profesorem na Polish University Abroad w Londynie, gdzie kieruje Zakładem Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją. Autor i współautor 16 monografii i ponad 200 artykułów naukowych i popularno-naukowych w języku polskim, niemieckim i angielskim.

Autor książek: “Szwajcarska demokracja szansą dla Polski”, “Polska Semidemokracja. Dylematy oddolnej demokracji w III Rzeczpospolitej”, “Utopia or Chance. Direct Democracy in Switzerland, Poland and Other Countries”, “Ewolucja zamiast rewolucji. Przewodnik po demokracji oddolnej w Polsce”.

UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to.

Zrozumiałem

Newsletter

Dołącz do naszego biuletynu i otrzymaj bieżące informacje o naszych działaniach

Wyślij

Kontakt

email : biuro[at]koreus.pl
Przedstawiciel : Andrzej Jędrzejewski - tel. 513 989 601
siedziba: 20-068 Lublin, ul. Leszczyńskiego 23